NACJONALIZM PO POLSKU (okres Polski Ludowej)
„Wyzwolenie” Polski przez Armię Radziecką
umożliwiło komunistom przejęcie władzy. Nie obyło się to oczywiście bez oporu.
Armia Krajowa, po fiasku prób współpracy z ZSRR, przekształciła się w
organizację Wolność i Niezawisłość (WiN), która jednak do 1948 r. została
rozbita przez Urząd Bezpieczeństwa (UB). Co ciekawe, przez pewien czas AK-WiN
współpracowała z UPA w walce z komunistami (z kolei pozostające jeszcze siły
NSZ próbowały storpedować to porozumienie, atakując i mordując ukraińskich
cywili). Sama UPA, działająca głównie na terenach wcielonych do ZSRR, przestała
istnieć dopiero w 1956 r. (w Polsce w 1947 r,. po akcji „Wisła”).
Istniejące partie polityczne komuniści kolejno
rozbijali lub też sobie podporządkowywali, ostatecznie w 1948 r. ze
zjednoczenia PPR z rozbitym PPS powstała PZPR, której podlegały satelickie
partie – Zjednoczone Stronnictwo Ludowe (zwasalizowani ludowcy) oraz
Stronnictwo Demokratyczne (zwasalizowana partia klasy średniej). Następnie
wszystkie te partie, włącznie z innymi reżimowymi organizacjami, utworzyły
Front Jedności Narodu (FJN), podporządkowany PZPR, a który jako jedyny mógł
wystawiać kandydatów do Sejmu. Po pokonaniu opozycji zewnętrznej staliniści
rozpoczęli czystki wewnątrz partii. W ten sposób, za „odchylenie
prawicowo-nacjonalistyczne”, Bolesław Bierut usunął Gomułkę stanowiska
pierwszego sekretarza partii, a następnie pozbył się jego zwolenników.
Zdominowana przez triumwirat Bierut-Minc-Berman, partia zaczęła wprowadzać
radykalne „reformy” na wzór stalinowski. Był to też okres najbardziej
brutalnych prześladowań ze strony komunistycznej bezpieki, która dotknęła
członków opozycji, żołnierzy AK oraz ostatniej instytucji, niezależnej od
partii – kościoła katolickiego. W celu rozprawienia się z kościołem podjęto
próbę rozbicia go od wewnątrz tworząc w 1947 r. stowarzyszenie PAX, zrzeszające
katolików popierających partię komunistyczną. Zostało ono utworzone przez
dawnych działaczy ONR, którzy zdecydowali się na współpracę z komunistami, a na
jej czele stanął przedwojenny faszysta i szef Falangi, Bolesław Piasecki
(zresztą agent UB ps. „Tatar”).
Sytuacja uległa zmianie w 1956 r. W 3 lata po
śmierci Stalina, nowy pierwszy sekretarz Komunistycznej Partii Związku
Radzieckiego (KPZR), Nikita Chruszczow wygłosił na zjeździe partii słynny
referat, w którym potępił system stalinowski i jego zbrodnie. Był to wyraźny
sygnał do zmiany polityki w obozie radzieckim i postawienia na nowych ludzi,
nie obciążonych stalinizmem. Obecny na tym zjeździe Bierut zmarł, co
doprowadziło do spekulacji, czy jako stalinista nie został świadomie „usunięty”
ze stanowiska.
Śmierć Bieruta oraz referat Chruszczowa wywołały
kryzys w PZPR. Uformowały się dwie frakcje, walczące o władzę, znane jako
„natolińczycy” i „puławianie”, chociaż sami używali wobec siebie mniej
wybrednych określeń – „chamy” i „żydy”. „Puławianie”, nazywani tak od tego, że
spotykali się w mieszkaniach na ul. Puławskiej w Warszawie, zajęli pozycję
„liberalną”, tj. chcieli odejść od systemu stalinowskiego, poluzować nadzór
sowiecki i pozbyć się z kraju radzieckich doradców. Przez przeciwników byli
określani jako „żydy”, gdyż znaczną część z nich stanowili członkowie partii
pochodzenia żydowskiego. Oponenci „puławian” z kolei mieli swoje miejsce
spotkań w willi w Natolinie (stąd „natolińczycy”) i nie chcieli oni wprowadzać
żadnych zmian w dotychczasowej polityce partii. W skład tej grupy wchodzili
głównie ludzie pochodzący z nizin społecznych, którzy awansowali dzięki partii
– dlatego też byli nazywani „chamami”. Sporym atutem „natolińczyków” było to,
że mieli oni poparcie Chruszczowa, który im właśnie planował oddać władzę w
kraju - z tego też powodu zlekceważyli oni zupełnie „puławian” i nie wykazali
się większą aktywnością. „Natolińczyków” wspierał też Piasecki, co doprowadziło
do rozłamu w PAX, z którego odeszli zwolennicy reform (wśród nich m.in. Tadeusz
Mazowiecki).
Paradoksalnie też „puławianie”, którzy chcieli
odejścia od stalinizmu, byli tymi, którzy dotychczas władzę ludową w Polsce
wprowadzali i umacniali. Z kolei „natolińczycy” chcieli ich od tej władzy
odsunąć i zająć ich miejsce, ale nie zmieniając przy tym systemu. Był to więc
tak naprawdę spór o władzę, a nie o ustrój kraju.
Poparcie „puławian” dla reform było zabiegiem
taktycznym – znosząc cenzurę, krytykując „błędy i wypaczenia” stalinizmu oraz
zależność od ZSRR, uzyskali znaczne poparcie społeczne (był to moment tzw.
Odwilży czy Października 1956). Tego poparcia nie mieli niepopularni
„natolińczycy”, postrzegani jako moskiewscy agenci, przywiezieni do Polski
przez armię radziecką (wśród nich wyróżniał się np. sowiecki marszałek Konstanty
Rokossowski). Dla podkreślenia swej niezależności „puławianie” pozbyli się ze
swych szeregów najbardziej znienawidzonych członków partii (m.in. Minca i
Bermana) oraz udało im się przeciągnąć na swoją stronę Władysława Gomułkę. W
tej sytuacji Chruszczow mógł podporządkować sobie Polskę siłą, tak jak to
zrobił zaraz potem na Węgrzech. Gomułka jednak zapewnił go o swej lojalności,
ostatecznie więc przystał na jego wybór na pierwszego sekretarza PZPR. Po
zdobyciu władzy Gomułka i „puławianie” nie potrzebowali już poparcia
społecznego, bardzo szybko więc wycofali się z większości wprowadzonych swobód,
m.in. przywracając cenzurę, jakkolwiek usunięto wszystkich radzieckich doradców
oraz znacznie okrojono aparat bezpieczeństwa.
Październik 1956 miał jednak też swoje bardziej
dalekosiężne skutki, gdyż dał impuls do odrodzenia się opozycji i żądań reform
(na razie jeszcze w ramach systemu socjalistycznego). Krótką działalność
prowadził Związek Młodych Demokratów o charakterze chrześcijańskim i narodowym,
do którego należał m.in. Andrzej Kern i Ryszard
Bender. Po zdelegalizowaniu przez władze, część członków ZMD związała się
ze środowiskiem dawnej endecji i kontynuowała działalność w ramach Ligi
Narodowo-Demokratycznej, propagującej nacjonalistyczne poglądy Feliksa
Konecznego. Przywódców LND aresztowano w 1960 r., w 1961 r. Ligę uznano za
rozbitą. Jednym z liderów LND był Józef
Kossecki, który po aresztowaniu został współpracownikiem SB ps. „X”, a
następnie, po wstąpieniu do PZPR w 1974 r. awansował na stanowisko konsultanta
Służby Bezpieczeństwa.
Wśród przebywających na emigracji endeków doszło
też do podziału pod względem stosunku do PRL. Przywódca Stronnictwa Narodowego,
Tadeusz Bielecki, był konsekwentnym przeciwnikiem komunistów, z kolei Jędrzej
Giertych zaoferował Gomułce swoje poparcie. Z tego powodu, oraz ze względu na
skrajne, antysemickie poglądy, w 1961 r. Giertych zostaje usunięty ze
Stronnictwa. Także inny lider endecji, Jan Matłachowski, przedwojenny szef
Młodzieży Wszechpolskiej i jeden ze zwierzchników NSZ, powrócił w 1961 r. do
Polski i przyłączył się lokalnego, nieformalnego środowiska narodowego. W
rzeczywistości już od lat 50-tych był on agentem UB i SB ps. „Maksym”.
Chwilowa liberalizacja pozwoliła także na
utworzenie kilku Klubów Inteligencji Katolickiej (KIK), w których znalazł się
m.in. Mazowiecki, które zyskały również kilku posłów skupionych w kole
poselskim „Znak”. Stanowili oni umiarkowaną opozycję wobec głównej linii władz
PRL. Po powstaniu 5 klubów komuniści jednak zakazali ich dalszego tworzenia.
Jedynym wyjątkiem był KIK utworzony w 1976 r. w Lublinie przez Ryszarda
Bendera, który jednak nie funkcjonował w porozumieniu z innymi klubami (co
ciekawe, w 2005 r. bp Życiński zakazał używania przez ten klub nazwy
„katolicki”).
Główną opozycję stanowili w latach 60-tych
jednak przede wszystkim młodzi lewicowi ortodoksi, żądający autentycznej
demokracji i wolności słowa, jak Karol Modzelewski i Jacek Kuroń, autorzy
„Listu otwartego do partii”, oraz tzw. „komandosi”, czyli studenci warszawskich
uczelni, którzy dezorganizowali propagandowe zgromadzenia poprzez wywoływanie
kłopotliwych dla władzy dyskusji (wśród nich byli m.in. Adam Michnik, Jan
Lityński, Jan Gross, Seweryn Blumsztajn czy Teresa Bogucka). Początkowo z
„komandosami” związany był także Bolesław
Tejkowski, asystent prof. Baumana, jednakże w 1967 r. zerwał z tym
środowiskiem.
Gomułka nie miał najmniejszego zamiaru
demokratyzować i reformować kraju, zajął się za to umacnianiem swojej władzy. W
tym celu, by uniezależnić się od „puławian”, wprowadził do władz swoich
zaufanych ludzi, którzy byli wobec niego lojalni w czasach stalinowskich,
takich jak generałowie Mieczysław Moczar i Grzegorz Korczyński (dawni
partyzanci GL i AL), oraz pozostałych jeszcze „natolińczyków”. Moczar, objąwszy
w 1964 r. stanowisko ministra spraw wewnętrznych, stał się drugą, po Gomułce,
najważniejszą osobą w państwie. Stanął on na czele „partyzantów”,
nacjonalistycznej frakcji w partii, grupującej dawnych żołnierzy podziemia,
„natolińczyków” oraz tzw. „patriotów” – młodych działaczy partyjnych, którzy
chcieli usunięcia „starych”, blokujących im drogę awansu. „Patrioci” byli
skupieni w Związku Bojowników o Wolność i Demokrację (ZBoWiD), zrzeszeniu
weteranów wojny (którego prezesem zresztą także był Moczar), pomimo tego, że w
tym czasie byli jeszcze dziećmi. Ze względu na to, że ideologią tej grupy był
przede wszystkim nacjonalizm (skierowany przeciw Niemcom, Ukraińcom i Żydom), a
nie komunizm, była ona otwarta także na środowisko akowskie i endeckie, a nie
tylko na partyzantów komunistycznych. Za związanego z frakcją „partyzantów”
uważa się Albina Siwaka, oraz - przynajmniej do 1970 r. - generała Wojciecha
Jaruzelskiego.
Ostateczną rozprawę z frakcją „puławian” oraz z
„komandosami” przeprowadzono w 1968 r. W tym celu Moczar i „partyzanci”
(nadzorujący resorty siłowe) sprowokowali wydarzenia tzw. Marca, tj. strajków
studenckich wywołanych zdjęciem przedstawienia „Dziadów” Mickiewicza. Głównymi
inicjatorami strajków byli „komandosi”, z których znaczna część była Żydami. Ten
fakt wykorzystali „partyzanci” rozpętując antysemicką nagonkę, dzięki której
uderzono w starych działaczy partii, również pochodzenia żydowskiego.
Antysemicką propagandę wsparło także stowarzyszenie PAX Piaseckiego. Strajki
stłumiono siłą, wielu Żydów zaś wyrzucono z kraju (np. prof. Baumana),
odbierając im przy tym polskie obywatelstwo - obrony strajkujących podjęło się
jedynie koło poselskie „Znak”.
W jednym z pokazowych procesów „komandosów”
wziął udział Bolesław Tejkowski, współpracujący z SB jako świadek oskarżenia.
Później, w latach 70-tych Tejkowski, pod wpływem nacjonalistycznych ideologii
Konecznego oraz Stachniuka, związał się z Lechickim Kręgiem Czcicieli
Światowida, jednak po tym, jak popadł w konflikt z jej członkami, ich także
zadenuncjował do SB.
Sukces moczarowców nie trwał długo, gdyż po
strajkach w grudniu 1970 r., również spacyfikowanych siłą przez Gomułkę i
Korczyńskiego, przywódcy radzieccy zdecydowali się na zmianę pierwszego
sekretarza PZPR. Moczar liczył na to, że jako drugiemu po Gomułce, to
stanowisko przypadnie jemu, lecz Sowieci, nie chcąc nacjonalisty u władzy, na
pierwszego sekretarza namaścili „liberała” Edwarda Gierka. Gomułka został
usunięty z kierownictwa partii, Korczyński zmarł w Algierii w 1971 r., zaś
Moczar bardzo szybko zaczął tracić na znaczeniu. Chociaż nacjonalistyczni
„partyzanci” zostali zastąpieni przez bardziej liberalnych zwolenników Gierka,
to jednak oni sami oraz ich ideologia przetrwali (zwłaszcza w MON i MSW).
Jednym ze zwolenników tej frakcji był m.in. reżyser Bohdan Poręba, znany głównie za film „Hubal” z 1973 r. (Poręba
został też sparodiowany w komedii Barei „Miś”, w osobie reżysera Zagajnego).
Działania władz w 1968 i 1970 r. rozwiały
iluzję, że możliwe są reformy od wewnątrz obozu władzy. Dało to początek
formowaniu się silniejszej, niż dotąd, opozycji – najpierw w postaci
centrolewicowego Komitetu Obrony Robotników (KOR), gdzie zresztą trafiło wielu
dawnych „komandosów” oraz członków KIK (byli to m.in. Jacek Kuroń, Adam
Michnik, Antoni Macierewicz, Henryk Wujec, Jan Józef Lipski, Piotr Naimski,
Edward Lipiński, Wojciech Onyszkiewicz) czy centroprawicowego Ruchu Obrony Praw
Człowieka i Obywatela (ROPCiO), utworzonego m.in. przez Leszka Moczulskiego i
Andrzeja Czumę - które później stały się zapleczem dla powstałej w 1980 r.
„Solidarności”. Do zespołu ekspertów „Solidarności” próbował także dołączyć Janusz Korwin-Mikke, ale został odrzucony
ze względu na „prezentowaną nieodpowiedzialność i ekscentryczność poglądów”.
Kiedy potem próbował sprzedawać swoje publikacje na terenie stoczni gdańskiej,
został z niej usunięty siłą.
Zdecydowanie przeciw KOR i „Solidarności”
występowało środowisko narodowe i endeckie, zresztą silnie zinfiltrowane przez
służby specjalne PRL. Opisując współpracę Jana Matłachowskiego z SB, Sławomir
Cenckiewicz pisze tak: „Matłachowski,
podobnie jak wielu innych agentów narodowców i prawicowców, uważał, że należy
podjąć z SB swego rodzaju grę polityczną, gdyż (szczególnie po 1968 r.)
komunistyczna policja polityczna, a zwłaszcza wojsko reprezentowały zbieżny z
poglądami endecji „kierunek narodowy” w obozie władzy PRL. „Z dwojga złego
lepszy bandyta nacjonalbolszewik niż bandyta kosmopolita” – jak określił tę
filozofię Jan Żaryn. W przekonaniu Matłachowskiego należało zatem nie tylko
utrzymywać kontakty z bezpieką, ale poprzez służby specjalne PRL niejako
oddziaływać, wzmacniać i wspierać „opcję narodową” w aparacie partyjno-administracyjnym
Polski Ludowej. Dla SB taka postawa była zupełnie czytelna i oczywista, dlatego
w kontaktach z agenturą odwoływano się do tzw. patriotycznych pobudek i
wspólnej walki z „trockistami i Żydami” z KOR i „Solidarności”. Źródłem takich
wyborów była obowiązująca ówcześnie myśl polityczna części środowisk narodowych
zarówno w kraju, jak i na emigracji. Dla tych środowisk PRL była kolejną
równoprawną formą polskiej państwowości, która po 1956 r. odzyskiwała stopniowo
suwerenność, a po 1968 r., poprzez wyeliminowanie z aparatu władzy Żydów,
ulegała ewolucyjnie przekształceniu w państwo narodowe. Bodaj najpełniejszym
jej wyrazicielem był Jędrzej Giertych – w przeszłości zaprzyjaźniony z
Matłachowskim, który choć przebywał na wygnaniu w Londynie, to dystansował się
od poglądów legalistycznych, potępiał rząd polski na uchodźstwie i działalność
stronnictw emigracyjnych (w tym Stronnictwa Narodowego), a po 1956 r. w
zasadzie uznał PRL za swoją ojczyznę, której w sojuszu z Sowietami należy
bronić przede wszystkim przed zakusami niemieckich rewizjonistów oraz
powiązanych z częścią aparatu władzy i Zachodem wolnomularzy i trockistów z
Polskiego Porozumienia Niepodległościowego, Komitetu Obrony Robotników i
„Solidarności”.” [Aparat represji w Polsce Ludowej 1944-1989, 1/5/2007, s.
357-358].
Narodowcy, we współpracy ze Służbą
Bezpieczeństwa i z tzw. „betonem” w PZPR (frakcją twardogłowych komunistów, na
czele z Albinem Siwakiem), w opozycji do KOR i „Solidarności”, w 1981 r.
utworzyli tzw. Zjednoczenie Patriotyczne
„Grunwald”. Wśród jego twórców byli m.in. Józef Kossecki, Bohdan
Poręba, Kazimierz Studentowicz, Tadeusz Bednarczyk (były pracownik
Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, współpracownik SB ps. „Tadeusz”), Bogusław Rybicki, czy Edward Prus (żołnierz Istrebitielnych Batalionów podległych
NKWD, walczył z UPA, po wojnie w PAX). Byli także przeciwnikami „liberałów” w
PZPR, tj. Mieczysława Rakowskiego i osób związanych z tygodnikiem „Polityka”.
ZP „Grunwald” znajdowało się pod „ochroną” Zespołu Operacyjnego Departamentu
III MSW (komórka organizacyjna SB zwalczająca „działalność antypaństwową”). W
latach 80-tych organizacja ta wznowiła wydawanie dzieł Romana Dmowskiego i
Jędrzeja Giertycha.
Dla rozprawienia się z „Solidarnością” w PZPR
dokonano przewrotu i władzę przejęła Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego (WRON),
na czele z generałami Wojciechem Jaruzelskim (szefem MON) i Czesławem
Kiszczakiem (szefem MSW). W grudniu 1981 r. wprowadzono stan wojenny, zaś
opozycjonistów związanych z „Solidarnością” internowano. Mało znanym faktem
jest jednak to, że tak samo postąpiono z tymi członkami PZPR, którzy byli
związani z bardziej liberalną frakcją partii, jak Edward Gierek czy były
premier Piotr Jaroszewicz. Jedyną osobą, która nie poparła uchwały o wprowadzeniu
stanu wojennego, był Ryszard Reiff, szef PAX-u po śmierci Bolesława
Piaseckiego. Z tego powodu PAX dotknęła czystka, i po usunięciu wszystkich nie
do końca lojalnych działaczy pozostali w stowarzyszeniu tylko ludzie
podporządkowani władzy (od 1984 r. wśród nich był dziennikarz Jan Engelgard).
Poparcie dla stanu wojennego miał zapewnić utworzony
Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego (PRON), organizację nawiązującą do
tradycji FJN i skupiająca różnorodne środowiska wspierające władze PRL, wśród
nich m.in. ZP „Grunwald”, PAX czy Polski Związek Katolicko Społeczny (PZKS). Na
czele PRON stanął Jan Dobraczyński, przedwojenny członek Stronnictwa
Narodowego, żołnierz NOW i AK, członek władz FJN, ZBOWiD oraz PAX. Członkiem
PZKS i PRON był także Ryszard Bender, zresztą poseł na sejm PRL od 1976 r.
PZKS było kolejnym koncesjonowanym przez władze
PRL stowarzyszeniem katolickim. Jej pierwszy szef, Janusz Zabłocki, chciał je
przekształcić w partię chadecką, co jednak spotkało się ze stanowczym
sprzeciwem władzy komunistycznej. SB postanowiła usunąć go ze stanowiska, w tym
celu wprowadziła do PZKS grupę narodowców, z których wielu było jej agentami
(m.in. Jan Matłachowski, Bogusław Rybicki, Witold Olszewski, Wiesław Gwiżdż). W
1983 r. narodowcy przejęli władzę w PZKS, całkowicie podporządkowując
stowarzyszenie władzom PRL. Liczyli przy tym, że nagrodą za lojalność i
współpracę będzie zgoda władz na utworzenie na bazie PZKS legalnej partii
narodowej. Stowarzyszenie jednak, po usunięciu z niej ludzi Zabłockiego,
znacznie straciło na znaczeniu.
Poparcia dla Jaruzelskiego i wprowadzenia stanu
wojennego udzielili także Jędrzej Giertych, oraz jego syn - Maciej Giertych, który w latach 70-tych
powrócił do Polski. Krytykował on też opozycję, zwłaszcza KOR, jako „służącą
niepolskim interesom”. Jeszcze w 1989 r. mówił tak:
„Po 13
grudnia narodowi demokraci rozpoznawali się przez stosunek do stanu wojennego.
Kto go popierał, dawał dowód myślenia geopolitycznego. Ta postawa nas łączyła.
Było to jeszcze, zanim „Żołnierz Wolności” zaczął drukować fragmenty broszury
mojego ojca Jędrzeja Giertycha zawierającej poparcie dla stanu wojennego. Była
to cicha, niedysponująca swoją trybuną siła wspierająca Pana Generała w tej
trudnej chwili.”
Innym nacjonalistą popierającym władzę był Józef
Kossecki, współpracownik SB oraz autor książki „Geografia opozycji politycznej w latach 1976-1981”, wydanej przez
MON w 1983 r., krytykującej KOR i byłych „komandosów”, mających żerować na
robotnikach i wykorzystujących „Solidarność” dla własnych celów politycznych.
Podobna e treści była też propagandowa fałszywka, kolportowana przez
peerelowskie służby w 1981 r., gdzie można znaleźć m.in. takie treści:
„(…)
cała falanga obecnych KOR-owców, byłych „Komandosów” i byłych stalinowców robi
wszystko, aby pogrążyć Polskę w chaosie, aby sprowokować ZSRR do interwencji
zbrojnej. Czy mamy patrzeć obojętnie na te zbrodnicze manipulacje? Czy mamy
biernie czekać, aż Polska, nasz jedyny dom, legnie w gruzach ku radości
cynicznych wodzów marzących o nowej strasznej wojnie? Czy mamy milczeć, gdy
Michniki, Szlajfery, Kuronie i Blumsztajny chwytają w swoje ręce sztandar
naszej polskiej solidarności, aby doprowadzić nasz kraj, nasz naród do zguby?
Nie! Po stokroć nie!
Polacy!
Otwórzcie oczy! Nie pozwólcie, aby garstka łajdaków niszczyła naszą ojczyznę!
Szukajcie prawdy o KOR-ze, nie w wydawnictwach antypolskiej organizacji, nie w
oficjalnych publikatorach, bo tutaj działa stale system zakłamania. Pytajcie o
prawdę starszych braci i ojców. Pytajcie żołnierzy AK, kto ich więził w latach
stalinowskich. Pytajcie o życiorysy tych, których nazwiska podajemy wyżej.
Sięgnijcie do gazet i książek z lat stalinowskich. Uczcie się historii naszego
narodu, tej najnowszej, najtrudniejszej i najbardziej zakłamanej. Nie pozwólcie
aby synom stalinowskich zbrodniarzy udało się to, co nie udało się ich ojcom.
Zniszczyć Polskę.”
Zbieżność słownictwa ówczesnej propagandy,
tworzonej przez SB i jej endeckich współpracowników, oraz współczesnej skrajnej
prawicy nie jest przypadkowa.
Podczas stanu wojennego na krótko internowani
zostali także Janusz Korwin-Mikke oraz Bolesław Tejkowski. Obaj zostali
wypuszczeni po podpisaniu lojalki wobec władz PRL. W czasie internowania
Korwin-Mikke poznał także innego więźnia – Stanisława
Michalkiewicza, z którym się zaprzyjaźnił. Z kolei Tejkowski powrócił do
formowania Polskiego Związku Wspólnoty Narodowej (PZWN), co zaczął jeszcze w
1981 r., a który został potem przekształcony w Polską Wspólnotę Narodową (PWN).
W latach 80-tych w Polsce pojawiły się też nowe
subkultury młodzieżowe – punków i skinheadów. Punki, utożsamiani raczej z
ideami lewicowymi i anarchistycznymi, przede wszystkim zaś z podważaniem
wszelkich instytucji i autorytetów, w Polsce byli otwarcie wrogo nastawieni
wobec peerelowskiej władzy i jej organów. Wyraz tego zresztą dawali na
festiwalu muzyki rockowej w Jarocinie, na który władza pozwalała, traktując to
jako swoisty wentyl bezpieczeństwa, kanalizujący społeczną frustrację. Z kolei
skinheadzi, którzy po raz pierwszy pojawili się w roku 1981 w Szczecinie,
odwoływali się do haseł nazistowskich, nacjonalistycznych i rasistowskich,
zostali szybko „zagospodarowani” przez MSW jako dyspozycyjne bojówki,
wykorzystywane do zwalczania antysystemowych punków. Z czasem skinheadzi
zasilili szeregi Polskiej Wspólnoty Narodowej Tejkowskiego, ich ideologia stała
się też popularna wśród grup kibolskich.
Postępująca w latach 80-tych degrengolada PRL
spowodowała, że społeczeństwo nie miało już żadnych złudzeń wobec ustroju
socjalistycznego. PZPR i jej przywódcy zdawali sobie sprawę z tego, że ich
próba „reformy” i „stabilizacji” nie powiodła się. Ze względu na to, że
ideologia i hasła realnego socjalizmu były już martwe, zdecydowano się na
reaktywowanie idei nacjonalistycznych („patriotycznych”). W tym celu, przy
wsparciu PRON, utworzono w 1986 r. tzw. Ogólnopolski Komitet Grunwaldzki. Jego
zadaniem miało być propagowanie nowej ideologii – mieszanki nacjonalizmu,
socjalizmu oraz panslawizmu, ze wskazaniem jako wroga Niemców. Bitwa pod
Grunwaldem miała być głównym symbolem wykorzystywanym propagandowo dla
wskrzeszenia ducha patriotyzmu. Od 1987 r. zaczęto hucznie obchodzić rocznicę
bitwy – nie na wiele jednak się to zdało.
Cios dla władzy przyszedł z zupełnie
nieoczekiwanej strony. W roku 1985 r. nowy sekretarz KPZR, Michaił Gorbaczow,
rozpoczął pieriestrojkę, tj. zaczął
wprowadzać umiarkowanie liberalne reformy w Związku Radzieckim. Z tego powodu
mniej przejmował się ideologiczną poprawnością, a bardziej ekonomiczną
sensownością współpracy z krajami bloku wschodniego. W 1987 r. dał
Jaruzelskiemu do zrozumienia, że nie ma zaufania do PZPR i polecił porozumieć
się z „Solidarnością” oraz Lechem Wałęsą – najlepiej poprzez włączenie
umiarkowanych opozycjonistów w istniejący system. W przeciwnym wypadku, dla
uniknięcia radykalizacji postaw w polskim społeczeństwie (np. poprzez wzrost
poparcia dla „Solidarności Walczącej” Kornela Morawieckiego), był gotów takie
porozumienie zawrzeć bezpośrednio, z pominięciem PZPR. Gorbaczowowi zależało
jedynie na tym, by w Polsce rząd był przyjazny wobec ZSRR, utrzymany został Układ
Warszawski, sprzedaż ropy rozliczać w dolarach, a poza tym Polacy mieli sami
decydować o sobie – nawet, jeśli miało to oznaczać utratę władzy przez partię
komunistyczną. Jaruzelski w ten sposób znalazł się między młotem a kowadłem –
bez poparcia społecznego i bez poparcia Sowietów, opierając dotąd swą władzę na
partyjnym „betonie”, którym Gorbaczow gardził. Z tego powodu zwlekał, starając
się balansować między frakcją „liberalną” (reprezentowaną m.in. przez
Mieczysława Rakowskiego czy Aleksandra Kwaśniewskiego) a „betonem” (jak np. Albin
Siwak czy Leszek Miller), i nie podejmując żadnych zdecydowanych działań. W
końcu strajki, jakie wybuchły w 1988 r., zmusiły go do rozmów z opozycją, co
doprowadziło do obrad Okrągłego Stołu.
Skutkiem porozumienia zawartego między
„Solidarnością” a stroną rządową, były pierwsze, częściowo wolne wybory w 1989
r. i utworzenie rządu Tadeusza Mazowieckiego (przy poparciu „Solidarności” i
dwu zbuntowanych partii – SD i ZSL). Ostatnimi, wiernymi aż do końca wobec
Polski Ludowej, kiedy w PZPR już wyprowadzano sztandar, byli ci, którzy śladem
swego mentora, Romana Dmowskiego, poprzez lojalną współpracę z komunistami i
Sowietami chcieli utworzenia państwa narodowego – endecy, nacjonaliści,
antysemici i faszyści. Nawet po przegranych przez komunistów wyborach Maciej
Giertych jeszcze w ten sposób zwracał się do gen. Jaruzelskiego, wówczas już
prezydenta: „Potrzebny nam u steru ktoś,
kto zapewni trwałość sojuszu ze wschodnim sąsiadem. Rolą prezydenta będzie
pilnować, by nie przejść z deszczu pod rynnę, byśmy nie stracili tych
pozytywów, które daje nam oparcie o Związek Radziecki. Tylko Pan, Panie
Przewodniczący, może nam to zagwarantować.”
Upadek PRL był wielkim ciosem dla polskich
nacjonalistów, wbrew którym Polska po raz drugi w XX w. odzyskała
niepodległość. Podobnie jednak, jak to miało miejsce w II, tak i w III RP owa
„endekoesbecja” przetrwała i nadal kontynuuje swoją działalność.
Źródła (wybrane):
Kossecki Józef, Geografia opozycji politycznej w Polsce w
latach 1976-1981, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, 1983