piątek, 25 listopada 2016

Czarna Międzynarodówka cz. V(b) - Nacjonalizm po polsku

NACJONALIZM PO POLSKU (okres Polski Ludowej)

„Wyzwolenie” Polski przez Armię Radziecką umożliwiło komunistom przejęcie władzy. Nie obyło się to oczywiście bez oporu. Armia Krajowa, po fiasku prób współpracy z ZSRR, przekształciła się w organizację Wolność i Niezawisłość (WiN), która jednak do 1948 r. została rozbita przez Urząd Bezpieczeństwa (UB). Co ciekawe, przez pewien czas AK-WiN współpracowała z UPA w walce z komunistami (z kolei pozostające jeszcze siły NSZ próbowały storpedować to porozumienie, atakując i mordując ukraińskich cywili). Sama UPA, działająca głównie na terenach wcielonych do ZSRR, przestała istnieć dopiero w 1956 r. (w Polsce w 1947 r,. po akcji „Wisła”).



Istniejące partie polityczne komuniści kolejno rozbijali lub też sobie podporządkowywali, ostatecznie w 1948 r. ze zjednoczenia PPR z rozbitym PPS powstała PZPR, której podlegały satelickie partie – Zjednoczone Stronnictwo Ludowe (zwasalizowani ludowcy) oraz Stronnictwo Demokratyczne (zwasalizowana partia klasy średniej). Następnie wszystkie te partie, włącznie z innymi reżimowymi organizacjami, utworzyły Front Jedności Narodu (FJN), podporządkowany PZPR, a który jako jedyny mógł wystawiać kandydatów do Sejmu. Po pokonaniu opozycji zewnętrznej staliniści rozpoczęli czystki wewnątrz partii. W ten sposób, za „odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne”, Bolesław Bierut usunął Gomułkę stanowiska pierwszego sekretarza partii, a następnie pozbył się jego zwolenników. Zdominowana przez triumwirat Bierut-Minc-Berman, partia zaczęła wprowadzać radykalne „reformy” na wzór stalinowski. Był to też okres najbardziej brutalnych prześladowań ze strony komunistycznej bezpieki, która dotknęła członków opozycji, żołnierzy AK oraz ostatniej instytucji, niezależnej od partii – kościoła katolickiego. W celu rozprawienia się z kościołem podjęto próbę rozbicia go od wewnątrz tworząc w 1947 r. stowarzyszenie PAX, zrzeszające katolików popierających partię komunistyczną. Zostało ono utworzone przez dawnych działaczy ONR, którzy zdecydowali się na współpracę z komunistami, a na jej czele stanął przedwojenny faszysta i szef Falangi, Bolesław Piasecki (zresztą agent UB ps. „Tatar”).



Sytuacja uległa zmianie w 1956 r. W 3 lata po śmierci Stalina, nowy pierwszy sekretarz Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego (KPZR), Nikita Chruszczow wygłosił na zjeździe partii słynny referat, w którym potępił system stalinowski i jego zbrodnie. Był to wyraźny sygnał do zmiany polityki w obozie radzieckim i postawienia na nowych ludzi, nie obciążonych stalinizmem. Obecny na tym zjeździe Bierut zmarł, co doprowadziło do spekulacji, czy jako stalinista nie został świadomie „usunięty” ze stanowiska.



Śmierć Bieruta oraz referat Chruszczowa wywołały kryzys w PZPR. Uformowały się dwie frakcje, walczące o władzę, znane jako „natolińczycy” i „puławianie”, chociaż sami używali wobec siebie mniej wybrednych określeń – „chamy” i „żydy”. „Puławianie”, nazywani tak od tego, że spotykali się w mieszkaniach na ul. Puławskiej w Warszawie, zajęli pozycję „liberalną”, tj. chcieli odejść od systemu stalinowskiego, poluzować nadzór sowiecki i pozbyć się z kraju radzieckich doradców. Przez przeciwników byli określani jako „żydy”, gdyż znaczną część z nich stanowili członkowie partii pochodzenia żydowskiego. Oponenci „puławian” z kolei mieli swoje miejsce spotkań w willi w Natolinie (stąd „natolińczycy”) i nie chcieli oni wprowadzać żadnych zmian w dotychczasowej polityce partii. W skład tej grupy wchodzili głównie ludzie pochodzący z nizin społecznych, którzy awansowali dzięki partii – dlatego też byli nazywani „chamami”. Sporym atutem „natolińczyków” było to, że mieli oni poparcie Chruszczowa, który im właśnie planował oddać władzę w kraju - z tego też powodu zlekceważyli oni zupełnie „puławian” i nie wykazali się większą aktywnością. „Natolińczyków” wspierał też Piasecki, co doprowadziło do rozłamu w PAX, z którego odeszli zwolennicy reform (wśród nich m.in. Tadeusz Mazowiecki).



Paradoksalnie też „puławianie”, którzy chcieli odejścia od stalinizmu, byli tymi, którzy dotychczas władzę ludową w Polsce wprowadzali i umacniali. Z kolei „natolińczycy” chcieli ich od tej władzy odsunąć i zająć ich miejsce, ale nie zmieniając przy tym systemu. Był to więc tak naprawdę spór o władzę, a nie o ustrój kraju.



Poparcie „puławian” dla reform było zabiegiem taktycznym – znosząc cenzurę, krytykując „błędy i wypaczenia” stalinizmu oraz zależność od ZSRR, uzyskali znaczne poparcie społeczne (był to moment tzw. Odwilży czy Października 1956). Tego poparcia nie mieli niepopularni „natolińczycy”, postrzegani jako moskiewscy agenci, przywiezieni do Polski przez armię radziecką (wśród nich wyróżniał się np. sowiecki marszałek Konstanty Rokossowski). Dla podkreślenia swej niezależności „puławianie” pozbyli się ze swych szeregów najbardziej znienawidzonych członków partii (m.in. Minca i Bermana) oraz udało im się przeciągnąć na swoją stronę Władysława Gomułkę. W tej sytuacji Chruszczow mógł podporządkować sobie Polskę siłą, tak jak to zrobił zaraz potem na Węgrzech. Gomułka jednak zapewnił go o swej lojalności, ostatecznie więc przystał na jego wybór na pierwszego sekretarza PZPR. Po zdobyciu władzy Gomułka i „puławianie” nie potrzebowali już poparcia społecznego, bardzo szybko więc wycofali się z większości wprowadzonych swobód, m.in. przywracając cenzurę, jakkolwiek usunięto wszystkich radzieckich doradców oraz znacznie okrojono aparat bezpieczeństwa.



Październik 1956 miał jednak też swoje bardziej dalekosiężne skutki, gdyż dał impuls do odrodzenia się opozycji i żądań reform (na razie jeszcze w ramach systemu socjalistycznego). Krótką działalność prowadził Związek Młodych Demokratów o charakterze chrześcijańskim i narodowym, do którego należał m.in. Andrzej Kern i Ryszard Bender. Po zdelegalizowaniu przez władze, część członków ZMD związała się ze środowiskiem dawnej endecji i kontynuowała działalność w ramach Ligi Narodowo-Demokratycznej, propagującej nacjonalistyczne poglądy Feliksa Konecznego. Przywódców LND aresztowano w 1960 r., w 1961 r. Ligę uznano za rozbitą. Jednym z liderów LND był Józef Kossecki, który po aresztowaniu został współpracownikiem SB ps. „X”, a następnie, po wstąpieniu do PZPR w 1974 r. awansował na stanowisko konsultanta Służby Bezpieczeństwa.



Wśród przebywających na emigracji endeków doszło też do podziału pod względem stosunku do PRL. Przywódca Stronnictwa Narodowego, Tadeusz Bielecki, był konsekwentnym przeciwnikiem komunistów, z kolei Jędrzej Giertych zaoferował Gomułce swoje poparcie. Z tego powodu, oraz ze względu na skrajne, antysemickie poglądy, w 1961 r. Giertych zostaje usunięty ze Stronnictwa. Także inny lider endecji, Jan Matłachowski, przedwojenny szef Młodzieży Wszechpolskiej i jeden ze zwierzchników NSZ, powrócił w 1961 r. do Polski i przyłączył się lokalnego, nieformalnego środowiska narodowego. W rzeczywistości już od lat 50-tych był on agentem UB i SB ps. „Maksym”.



Chwilowa liberalizacja pozwoliła także na utworzenie kilku Klubów Inteligencji Katolickiej (KIK), w których znalazł się m.in. Mazowiecki, które zyskały również kilku posłów skupionych w kole poselskim „Znak”. Stanowili oni umiarkowaną opozycję wobec głównej linii władz PRL. Po powstaniu 5 klubów komuniści jednak zakazali ich dalszego tworzenia. Jedynym wyjątkiem był KIK utworzony w 1976 r. w Lublinie przez Ryszarda Bendera, który jednak nie funkcjonował w porozumieniu z innymi klubami (co ciekawe, w 2005 r. bp Życiński zakazał używania przez ten klub nazwy „katolicki”).



Główną opozycję stanowili w latach 60-tych jednak przede wszystkim młodzi lewicowi ortodoksi, żądający autentycznej demokracji i wolności słowa, jak Karol Modzelewski i Jacek Kuroń, autorzy „Listu otwartego do partii”, oraz tzw. „komandosi”, czyli studenci warszawskich uczelni, którzy dezorganizowali propagandowe zgromadzenia poprzez wywoływanie kłopotliwych dla władzy dyskusji (wśród nich byli m.in. Adam Michnik, Jan Lityński, Jan Gross, Seweryn Blumsztajn czy Teresa Bogucka). Początkowo z „komandosami” związany był także Bolesław Tejkowski, asystent prof. Baumana, jednakże w 1967 r. zerwał z tym środowiskiem.



Gomułka nie miał najmniejszego zamiaru demokratyzować i reformować kraju, zajął się za to umacnianiem swojej władzy. W tym celu, by uniezależnić się od „puławian”, wprowadził do władz swoich zaufanych ludzi, którzy byli wobec niego lojalni w czasach stalinowskich, takich jak generałowie Mieczysław Moczar i Grzegorz Korczyński (dawni partyzanci GL i AL), oraz pozostałych jeszcze „natolińczyków”. Moczar, objąwszy w 1964 r. stanowisko ministra spraw wewnętrznych, stał się drugą, po Gomułce, najważniejszą osobą w państwie. Stanął on na czele „partyzantów”, nacjonalistycznej frakcji w partii, grupującej dawnych żołnierzy podziemia, „natolińczyków” oraz tzw. „patriotów” – młodych działaczy partyjnych, którzy chcieli usunięcia „starych”, blokujących im drogę awansu. „Patrioci” byli skupieni w Związku Bojowników o Wolność i Demokrację (ZBoWiD), zrzeszeniu weteranów wojny (którego prezesem zresztą także był Moczar), pomimo tego, że w tym czasie byli jeszcze dziećmi. Ze względu na to, że ideologią tej grupy był przede wszystkim nacjonalizm (skierowany przeciw Niemcom, Ukraińcom i Żydom), a nie komunizm, była ona otwarta także na środowisko akowskie i endeckie, a nie tylko na partyzantów komunistycznych. Za związanego z frakcją „partyzantów” uważa się Albina Siwaka, oraz - przynajmniej do 1970 r. - generała Wojciecha Jaruzelskiego.



Ostateczną rozprawę z frakcją „puławian” oraz z „komandosami” przeprowadzono w 1968 r. W tym celu Moczar i „partyzanci” (nadzorujący resorty siłowe) sprowokowali wydarzenia tzw. Marca, tj. strajków studenckich wywołanych zdjęciem przedstawienia „Dziadów” Mickiewicza. Głównymi inicjatorami strajków byli „komandosi”, z których znaczna część była Żydami. Ten fakt wykorzystali „partyzanci” rozpętując antysemicką nagonkę, dzięki której uderzono w starych działaczy partii, również pochodzenia żydowskiego. Antysemicką propagandę wsparło także stowarzyszenie PAX Piaseckiego. Strajki stłumiono siłą, wielu Żydów zaś wyrzucono z kraju (np. prof. Baumana), odbierając im przy tym polskie obywatelstwo - obrony strajkujących podjęło się jedynie koło poselskie „Znak”.



W jednym z pokazowych procesów „komandosów” wziął udział Bolesław Tejkowski, współpracujący z SB jako świadek oskarżenia. Później, w latach 70-tych Tejkowski, pod wpływem nacjonalistycznych ideologii Konecznego oraz Stachniuka, związał się z Lechickim Kręgiem Czcicieli Światowida, jednak po tym, jak popadł w konflikt z jej członkami, ich także zadenuncjował do SB.



Sukces moczarowców nie trwał długo, gdyż po strajkach w grudniu 1970 r., również spacyfikowanych siłą przez Gomułkę i Korczyńskiego, przywódcy radzieccy zdecydowali się na zmianę pierwszego sekretarza PZPR. Moczar liczył na to, że jako drugiemu po Gomułce, to stanowisko przypadnie jemu, lecz Sowieci, nie chcąc nacjonalisty u władzy, na pierwszego sekretarza namaścili „liberała” Edwarda Gierka. Gomułka został usunięty z kierownictwa partii, Korczyński zmarł w Algierii w 1971 r., zaś Moczar bardzo szybko zaczął tracić na znaczeniu. Chociaż nacjonalistyczni „partyzanci” zostali zastąpieni przez bardziej liberalnych zwolenników Gierka, to jednak oni sami oraz ich ideologia przetrwali (zwłaszcza w MON i MSW). Jednym ze zwolenników tej frakcji był m.in. reżyser Bohdan Poręba, znany głównie za film „Hubal” z 1973 r. (Poręba został też sparodiowany w komedii Barei „Miś”, w osobie reżysera Zagajnego).



Działania władz w 1968 i 1970 r. rozwiały iluzję, że możliwe są reformy od wewnątrz obozu władzy. Dało to początek formowaniu się silniejszej, niż dotąd, opozycji – najpierw w postaci centrolewicowego Komitetu Obrony Robotników (KOR), gdzie zresztą trafiło wielu dawnych „komandosów” oraz członków KIK (byli to m.in. Jacek Kuroń, Adam Michnik, Antoni Macierewicz, Henryk Wujec, Jan Józef Lipski, Piotr Naimski, Edward Lipiński, Wojciech Onyszkiewicz) czy centroprawicowego Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO), utworzonego m.in. przez Leszka Moczulskiego i Andrzeja Czumę - które później stały się zapleczem dla powstałej w 1980 r. „Solidarności”. Do zespołu ekspertów „Solidarności” próbował także dołączyć Janusz Korwin-Mikke, ale został odrzucony ze względu na „prezentowaną nieodpowiedzialność i ekscentryczność poglądów”. Kiedy potem próbował sprzedawać swoje publikacje na terenie stoczni gdańskiej, został z niej usunięty siłą.



Zdecydowanie przeciw KOR i „Solidarności” występowało środowisko narodowe i endeckie, zresztą silnie zinfiltrowane przez służby specjalne PRL. Opisując współpracę Jana Matłachowskiego z SB, Sławomir Cenckiewicz pisze tak: „Matłachowski, podobnie jak wielu innych agentów narodowców i prawicowców, uważał, że należy podjąć z SB swego rodzaju grę polityczną, gdyż (szczególnie po 1968 r.) komunistyczna policja polityczna, a zwłaszcza wojsko reprezentowały zbieżny z poglądami endecji „kierunek narodowy” w obozie władzy PRL. „Z dwojga złego lepszy bandyta nacjonalbolszewik niż bandyta kosmopolita” – jak określił tę filozofię Jan Żaryn. W przekonaniu Matłachowskiego należało zatem nie tylko utrzymywać kontakty z bezpieką, ale poprzez służby specjalne PRL niejako oddziaływać, wzmacniać i wspierać „opcję narodową” w aparacie partyjno-administracyjnym Polski Ludowej. Dla SB taka postawa była zupełnie czytelna i oczywista, dlatego w kontaktach z agenturą odwoływano się do tzw. patriotycznych pobudek i wspólnej walki z „trockistami i Żydami” z KOR i „Solidarności”. Źródłem takich wyborów była obowiązująca ówcześnie myśl polityczna części środowisk narodowych zarówno w kraju, jak i na emigracji. Dla tych środowisk PRL była kolejną równoprawną formą polskiej państwowości, która po 1956 r. odzyskiwała stopniowo suwerenność, a po 1968 r., poprzez wyeliminowanie z aparatu władzy Żydów, ulegała ewolucyjnie przekształceniu w państwo narodowe. Bodaj najpełniejszym jej wyrazicielem był Jędrzej Giertych – w przeszłości zaprzyjaźniony z Matłachowskim, który choć przebywał na wygnaniu w Londynie, to dystansował się od poglądów legalistycznych, potępiał rząd polski na uchodźstwie i działalność stronnictw emigracyjnych (w tym Stronnictwa Narodowego), a po 1956 r. w zasadzie uznał PRL za swoją ojczyznę, której w sojuszu z Sowietami należy bronić przede wszystkim przed zakusami niemieckich rewizjonistów oraz powiązanych z częścią aparatu władzy i Zachodem wolnomularzy i trockistów z Polskiego Porozumienia Niepodległościowego, Komitetu Obrony Robotników i „Solidarności”.” [Aparat represji w Polsce Ludowej 1944-1989, 1/5/2007, s. 357-358].



Narodowcy, we współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa i z tzw. „betonem” w PZPR (frakcją twardogłowych komunistów, na czele z Albinem Siwakiem), w opozycji do KOR i „Solidarności”, w 1981 r. utworzyli tzw. Zjednoczenie Patriotyczne „Grunwald”. Wśród jego twórców byli m.in. Józef Kossecki, Bohdan Poręba, Kazimierz Studentowicz, Tadeusz Bednarczyk (były pracownik Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, współpracownik SB ps. „Tadeusz”), Bogusław Rybicki, czy Edward Prus (żołnierz Istrebitielnych Batalionów podległych NKWD, walczył z UPA, po wojnie w PAX). Byli także przeciwnikami „liberałów” w PZPR, tj. Mieczysława Rakowskiego i osób związanych z tygodnikiem „Polityka”. ZP „Grunwald” znajdowało się pod „ochroną” Zespołu Operacyjnego Departamentu III MSW (komórka organizacyjna SB zwalczająca „działalność antypaństwową”). W latach 80-tych organizacja ta wznowiła wydawanie dzieł Romana Dmowskiego i Jędrzeja Giertycha.



Dla rozprawienia się z „Solidarnością” w PZPR dokonano przewrotu i władzę przejęła Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego (WRON), na czele z generałami Wojciechem Jaruzelskim (szefem MON) i Czesławem Kiszczakiem (szefem MSW). W grudniu 1981 r. wprowadzono stan wojenny, zaś opozycjonistów związanych z „Solidarnością” internowano. Mało znanym faktem jest jednak to, że tak samo postąpiono z tymi członkami PZPR, którzy byli związani z bardziej liberalną frakcją partii, jak Edward Gierek czy były premier Piotr Jaroszewicz. Jedyną osobą, która nie poparła uchwały o wprowadzeniu stanu wojennego, był Ryszard Reiff, szef PAX-u po śmierci Bolesława Piaseckiego. Z tego powodu PAX dotknęła czystka, i po usunięciu wszystkich nie do końca lojalnych działaczy pozostali w stowarzyszeniu tylko ludzie podporządkowani władzy (od 1984 r. wśród nich był dziennikarz Jan Engelgard).



Poparcie dla stanu wojennego miał zapewnić utworzony Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego (PRON), organizację nawiązującą do tradycji FJN i skupiająca różnorodne środowiska wspierające władze PRL, wśród nich m.in. ZP „Grunwald”, PAX czy Polski Związek Katolicko Społeczny (PZKS). Na czele PRON stanął Jan Dobraczyński, przedwojenny członek Stronnictwa Narodowego, żołnierz NOW i AK, członek władz FJN, ZBOWiD oraz PAX. Członkiem PZKS i PRON był także Ryszard Bender, zresztą poseł na sejm PRL od 1976 r.



PZKS było kolejnym koncesjonowanym przez władze PRL stowarzyszeniem katolickim. Jej pierwszy szef, Janusz Zabłocki, chciał je przekształcić w partię chadecką, co jednak spotkało się ze stanowczym sprzeciwem władzy komunistycznej. SB postanowiła usunąć go ze stanowiska, w tym celu wprowadziła do PZKS grupę narodowców, z których wielu było jej agentami (m.in. Jan Matłachowski, Bogusław Rybicki, Witold Olszewski, Wiesław Gwiżdż). W 1983 r. narodowcy przejęli władzę w PZKS, całkowicie podporządkowując stowarzyszenie władzom PRL. Liczyli przy tym, że nagrodą za lojalność i współpracę będzie zgoda władz na utworzenie na bazie PZKS legalnej partii narodowej. Stowarzyszenie jednak, po usunięciu z niej ludzi Zabłockiego, znacznie straciło na znaczeniu.



Poparcia dla Jaruzelskiego i wprowadzenia stanu wojennego udzielili także Jędrzej Giertych, oraz jego syn - Maciej Giertych, który w latach 70-tych powrócił do Polski. Krytykował on też opozycję, zwłaszcza KOR, jako „służącą niepolskim interesom”. Jeszcze w 1989 r. mówił tak:



„Po 13 grudnia narodowi demokraci rozpoznawali się przez stosunek do stanu wojennego. Kto go popierał, dawał dowód myślenia geopolitycznego. Ta postawa nas łączyła. Było to jeszcze, zanim „Żołnierz Wolności” zaczął drukować fragmenty broszury mojego ojca Jędrzeja Giertycha zawierającej poparcie dla stanu wojennego. Była to cicha, niedysponująca swoją trybuną siła wspierająca Pana Generała w tej trudnej chwili.”



Innym nacjonalistą popierającym władzę był Józef Kossecki, współpracownik SB oraz autor książki „Geografia opozycji politycznej w latach 1976-1981”, wydanej przez MON w 1983 r., krytykującej KOR i byłych „komandosów”, mających żerować na robotnikach i wykorzystujących „Solidarność” dla własnych celów politycznych. Podobna e treści była też propagandowa fałszywka, kolportowana przez peerelowskie służby w 1981 r., gdzie można znaleźć m.in. takie treści:



„(…) cała falanga obecnych KOR-owców, byłych „Komandosów” i byłych stalinowców robi wszystko, aby pogrążyć Polskę w chaosie, aby sprowokować ZSRR do interwencji zbrojnej. Czy mamy patrzeć obojętnie na te zbrodnicze manipulacje? Czy mamy biernie czekać, aż Polska, nasz jedyny dom, legnie w gruzach ku radości cynicznych wodzów marzących o nowej strasznej wojnie? Czy mamy milczeć, gdy Michniki, Szlajfery, Kuronie i Blumsztajny chwytają w swoje ręce sztandar naszej polskiej solidarności, aby doprowadzić nasz kraj, nasz naród do zguby? Nie! Po stokroć nie!



Polacy! Otwórzcie oczy! Nie pozwólcie, aby garstka łajdaków niszczyła naszą ojczyznę! Szukajcie prawdy o KOR-ze, nie w wydawnictwach antypolskiej organizacji, nie w oficjalnych publikatorach, bo tutaj działa stale system zakłamania. Pytajcie o prawdę starszych braci i ojców. Pytajcie żołnierzy AK, kto ich więził w latach stalinowskich. Pytajcie o życiorysy tych, których nazwiska podajemy wyżej. Sięgnijcie do gazet i książek z lat stalinowskich. Uczcie się historii naszego narodu, tej najnowszej, najtrudniejszej i najbardziej zakłamanej. Nie pozwólcie aby synom stalinowskich zbrodniarzy udało się to, co nie udało się ich ojcom. Zniszczyć Polskę.”


Zbieżność słownictwa ówczesnej propagandy, tworzonej przez SB i jej endeckich współpracowników, oraz współczesnej skrajnej prawicy nie jest przypadkowa.



Podczas stanu wojennego na krótko internowani zostali także Janusz Korwin-Mikke oraz Bolesław Tejkowski. Obaj zostali wypuszczeni po podpisaniu lojalki wobec władz PRL. W czasie internowania Korwin-Mikke poznał także innego więźnia – Stanisława Michalkiewicza, z którym się zaprzyjaźnił. Z kolei Tejkowski powrócił do formowania Polskiego Związku Wspólnoty Narodowej (PZWN), co zaczął jeszcze w 1981 r., a który został potem przekształcony w Polską Wspólnotę Narodową (PWN).



W latach 80-tych w Polsce pojawiły się też nowe subkultury młodzieżowe – punków i skinheadów. Punki, utożsamiani raczej z ideami lewicowymi i anarchistycznymi, przede wszystkim zaś z podważaniem wszelkich instytucji i autorytetów, w Polsce byli otwarcie wrogo nastawieni wobec peerelowskiej władzy i jej organów. Wyraz tego zresztą dawali na festiwalu muzyki rockowej w Jarocinie, na który władza pozwalała, traktując to jako swoisty wentyl bezpieczeństwa, kanalizujący społeczną frustrację. Z kolei skinheadzi, którzy po raz pierwszy pojawili się w roku 1981 w Szczecinie, odwoływali się do haseł nazistowskich, nacjonalistycznych i rasistowskich, zostali szybko „zagospodarowani” przez MSW jako dyspozycyjne bojówki, wykorzystywane do zwalczania antysystemowych punków. Z czasem skinheadzi zasilili szeregi Polskiej Wspólnoty Narodowej Tejkowskiego, ich ideologia stała się też popularna wśród grup kibolskich.



Postępująca w latach 80-tych degrengolada PRL spowodowała, że społeczeństwo nie miało już żadnych złudzeń wobec ustroju socjalistycznego. PZPR i jej przywódcy zdawali sobie sprawę z tego, że ich próba „reformy” i „stabilizacji” nie powiodła się. Ze względu na to, że ideologia i hasła realnego socjalizmu były już martwe, zdecydowano się na reaktywowanie idei nacjonalistycznych („patriotycznych”). W tym celu, przy wsparciu PRON, utworzono w 1986 r. tzw. Ogólnopolski Komitet Grunwaldzki. Jego zadaniem miało być propagowanie nowej ideologii – mieszanki nacjonalizmu, socjalizmu oraz panslawizmu, ze wskazaniem jako wroga Niemców. Bitwa pod Grunwaldem miała być głównym symbolem wykorzystywanym propagandowo dla wskrzeszenia ducha patriotyzmu. Od 1987 r. zaczęto hucznie obchodzić rocznicę bitwy – nie na wiele jednak się to zdało.



Cios dla władzy przyszedł z zupełnie nieoczekiwanej strony. W roku 1985 r. nowy sekretarz KPZR, Michaił Gorbaczow, rozpoczął pieriestrojkę, tj. zaczął wprowadzać umiarkowanie liberalne reformy w Związku Radzieckim. Z tego powodu mniej przejmował się ideologiczną poprawnością, a bardziej ekonomiczną sensownością współpracy z krajami bloku wschodniego. W 1987 r. dał Jaruzelskiemu do zrozumienia, że nie ma zaufania do PZPR i polecił porozumieć się z „Solidarnością” oraz Lechem Wałęsą – najlepiej poprzez włączenie umiarkowanych opozycjonistów w istniejący system. W przeciwnym wypadku, dla uniknięcia radykalizacji postaw w polskim społeczeństwie (np. poprzez wzrost poparcia dla „Solidarności Walczącej” Kornela Morawieckiego), był gotów takie porozumienie zawrzeć bezpośrednio, z pominięciem PZPR. Gorbaczowowi zależało jedynie na tym, by w Polsce rząd był przyjazny wobec ZSRR, utrzymany został Układ Warszawski, sprzedaż ropy rozliczać w dolarach, a poza tym Polacy mieli sami decydować o sobie – nawet, jeśli miało to oznaczać utratę władzy przez partię komunistyczną. Jaruzelski w ten sposób znalazł się między młotem a kowadłem – bez poparcia społecznego i bez poparcia Sowietów, opierając dotąd swą władzę na partyjnym „betonie”, którym Gorbaczow gardził. Z tego powodu zwlekał, starając się balansować między frakcją „liberalną” (reprezentowaną m.in. przez Mieczysława Rakowskiego czy Aleksandra Kwaśniewskiego) a „betonem” (jak np. Albin Siwak czy Leszek Miller), i nie podejmując żadnych zdecydowanych działań. W końcu strajki, jakie wybuchły w 1988 r., zmusiły go do rozmów z opozycją, co doprowadziło do obrad Okrągłego Stołu.



Skutkiem porozumienia zawartego między „Solidarnością” a stroną rządową, były pierwsze, częściowo wolne wybory w 1989 r. i utworzenie rządu Tadeusza Mazowieckiego (przy poparciu „Solidarności” i dwu zbuntowanych partii – SD i ZSL). Ostatnimi, wiernymi aż do końca wobec Polski Ludowej, kiedy w PZPR już wyprowadzano sztandar, byli ci, którzy śladem swego mentora, Romana Dmowskiego, poprzez lojalną współpracę z komunistami i Sowietami chcieli utworzenia państwa narodowego – endecy, nacjonaliści, antysemici i faszyści. Nawet po przegranych przez komunistów wyborach Maciej Giertych jeszcze w ten sposób zwracał się do gen. Jaruzelskiego, wówczas już prezydenta: „Potrzebny nam u steru ktoś, kto zapewni trwałość sojuszu ze wschodnim sąsiadem. Rolą prezydenta będzie pilnować, by nie przejść z deszczu pod rynnę, byśmy nie stracili tych pozytywów, które daje nam oparcie o Związek Radziecki. Tylko Pan, Panie Przewodniczący, może nam to zagwarantować.”



Upadek PRL był wielkim ciosem dla polskich nacjonalistów, wbrew którym Polska po raz drugi w XX w. odzyskała niepodległość. Podobnie jednak, jak to miało miejsce w II, tak i w III RP owa „endekoesbecja” przetrwała i nadal kontynuuje swoją działalność.

Źródła (wybrane):
Kossecki Józef, Geografia opozycji politycznej w Polsce w latach 1976-1981, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, 1983