sobota, 14 listopada 2015

Zrób sobie elektorat

Dlaczego PiS wygrał wybory? Dlaczego polski parlament jest tak skrzywiony na prawo? Czy polscy wyborcy aż tak się zmienili w przeciągu 4, 10 czy 20 lat? Często w komentarzach się słyszy/czyta, że jakaś partia "pozyskała" wyborców, np. że PiS, dotychczas kojarzony z moherowymi babciami, zyskał poparcie młodych, którzy dotąd popierali PO. Czy możliwe, że jest to aż takie proste?

Zacznę od założenia, że zmiany poglądów u ludzi są raczej rzadkie. Człowiek wyrabia sobie światopogląd, w tym polityczny, w okresie dorastania, później najczęściej się go trzyma, najwyżej tylko rozbudowuje, wzbogaca i nieco modyfikuje. Jeśli nastąpi zderzenie wadliwych poglądów z twardą rzeczywistością, to najczęściej idzie się w zaparte i szuka wytłumaczenia w nadzwyczajnych okolicznościach, "wyjątkach potwierdzających regułę" czy nawet spiskach, które Oni knują. Poglądy człowieka są raczej stabilne i głosuje też na partię, którą uważa za najlepiej te poglądy odzwierciedlającą. Jeśli zaś zmienia się dotychczasowy wybór, to uzasadnieniem jest to, że nowa partia zapewne lepiej reprezentuje światopogląd wyborcy niż poprzedni faworyt. Nie należy więc oczekiwać, że ktoś głosujący na Korwina nagle zmieni zdanie i będzie głosował na SLD. Już prędzej wyborca konserwatywnego PSL zagłosuje na konserwatywny PiS, zaś liberał popierający dotąd PO stwierdzi, że Nowoczesna teraz bardziej mu pasuje.

Skoro jednak poglądy ludzi są w miarę stabilne, to jak w ogóle dochodzi do zmiany składu parlamentu i partii rządzących krajem? Jak to możliwe, że Kongres Liberalno-Demokratyczny ("a co to w ogóle jest?"), którego liderem był Donald Tusk, w wyborach w 1993 r. zdobył tylko 550 tys. głosów i wyleciał z Sejmu, zaś w 2007 r. na PO zagłosowało już 6700 tys. ludzi? Jak liberałowie zyskali ponad 6 milionów wyborców?

Skoro dotychczasowi wyborcy zdania nie zmienili, to jedynym wyjściem było zrobić sobie nowych. Wyborcy z 1993 r. nie są dokładnie tymi sami wyborcami, jacy głosowali w 2007 r. - dosłownie. Faktem niepodważalnym jest, że niektórzy ludzie umierają, a niektórzy dorastają i zyskują prawa wyborcze. Struktura ludności, a co za tym idzie - wyborców i ich poglądów - ciągle się zmienia. "Stary" światopogląd "wymiera", "nowy" dochodzi do głosu. By mieć bardziej rzeczywisty ogląd sytuacji politycznej w kraju, trzeba bardziej patrzeć na zmiany demograficzne, a nie słupki procentów.

Zebrałem więc dane nt. liczby głosów oddanych na poszczególne partie we wszystkich wyborach parlamentarnych od 1991 r. i następnie zsumowałem je do ogólnych, zbliżonych poglądowo "bloków" politycznych (pominąłem różne efemerydy w rodzaju Polskiej Partii Przyjaciół Piwa). Ogólnie da się wyróżnić 5 takich bloków: Lewica (m.in. SLD, Twój Ruch, UP, ZLew, Razem), Partie Wiejskie (PSL i Samoobrona), Centrum (liberałowie i centryści, czyli m.in. PO, UW, UD, KLD, Nowoczesna), Konserwatyści (obecnie gł. PiS, kiedyś także LPR czy AWS) i Radykalna Prawica (dawniej niewielkie grupki nacjonalistyczne, obecnie przede wszystkim Kukiz'15 oraz Korwin). Radykalna, antysystemowa lewica właściwie nie istnieje, więc w wyborach nie uczestniczy (najbardziej na lewo jest chyba PPS stanowiący teraz marginalną część ZLewu). Łącznie bloki te popierała taka liczba wyborców (liczby w tys.):



Patrząc na liczbę wyborców popierających konkretny blok, a nie procenty, widać następujące rzeczy:
1. Wyborcy Konserwatywni i Wiejscy są wzajemnie "wymienni" (przyrost poparcia w jednym z bloków skutkuje zazwyczaj spadkiem w drugim), co oznacza, że jest to faktycznie ta sama grupa społeczna. Z upływem czasu jednak postawa konserwatywna w tej grupie przeważyła.
2. Liczba wyborców Centrum (obecnie głównie PO) była stabilna i niezbyt wysoka, zaczęła szybko rosnąć dopiero na przełomie wieków aż do szczytu w 2007 r., po czym znów zaczyna maleć.
3. Wyborcy radykalnej Prawicy stanowili przez długi czas margines życia politycznego. Poparcie dla nich wystrzeliło w górę dopiero w 2015 r.

A teraz demografia, czyli jak w kolejnych wyborach parlamentarnych zmieniała się liczba wyborców (w tys.) danego bloku i z poszczególnych roczników (dane są mocno szacunkowe, nie dysponuję aż tak dokładnymi liczbami):
Wychodząc od tego można określić proste korelacje między wyborcami danego bloku a liczbą wyborców z danego rocznika. Wskaźnik korelacji pokazuje poziom powiązania między dwoma cechami, czyli przykładowo między udziałem głosów oddanych na lewicę a udziałem ludności urodzonej w latach 1941 - 1955 (wskaźnik = 0.51). Wskaźnik jest w skali od -1 do 1, im bliżej 1, tym bardziej cechy są zbieżne, im bliżej -1, tym bardziej rozbieżne (przeciwne sobie), a wartości bliskie zeru oznaczają brak związku między dwoma cechami. Ww. przykładowy wskaźnik 0.51 oznacza w miarę silne, pozytywne powiązanie między głosami oddanymi na lewicę, a liczbą wyborców dorastających w okresie PRL.


Wyróżniłem kilka generacji wyborców na podstawie prezentowanych poglądów politycznych (przy czym nie oznacza to, że wszystkie osoby z danego rocznika są takie same, chodzi o dominującą tendencję):
Generacja II RP (ur. do 1915 r.) - nieliczni, starzy ludzie, pamiętający jeszcze II RP, o poglądach raczej konserwatywnych (na pewno anty-liberalnych).
Generacja PRL (roczniki 1916 - 1970) - za cechę wspólną tej generacji uznałbym autorytaryzm, czyli akceptację silnej władzy, przywódców i autorytetów. Może przybierać formę popierania partii lewicowych (postkomunistów z SLD), jak we wczesnych rocznikach PRL-owskich i wśród tych, co przeżyli II wojnę (dla nich Armia Radziecka mogła być faktycznie wyzwoleńcza), lub też partii konserwatywnych, wiejskich, chrześcijańskich, jak w rocznikach późniejszych, gdy PRL zaczął się już sypać. Nie oznacza to oczywiście, że ta generacja to głównie byli członkowie PZPR - ktoś w końcu tę komunę obalał.
Generacja Transformacji (roczniki 1971 - 1980) - taka generacja "pomiędzy", cechą wspólną wydaje się być apolityczny modernizm (wynikający z niechęci do światopoglądu konserwatywnego, i brak jednoznacznego poparcia dla konkretnych partii), są trochę bardziej liberalni, niż poprzednicy, ale mniej, niż następcy. Większość z nich zyskała prawo głosu w drugiej połowie lat 90-tych. Prawdopodobnie mogli wspierać w dużej mierze PO, która również przez pewien czas miała wizerunek umiarkowanego ugrupowania reformatorskiego.
Generacja III RP (roczniki 1981 - 1990) - pokolenie, które najmocniej cechuje światopogląd liberalny, tj. indywidualizm i niechęć do silnej władzy (stąd też zdecydowana anty-lewicowość). Generacja ta zyskała prawa głosu na przełomie wieków i z nią można wiązać sukcesy wyborcze liberałów.
Generacja XXI (ur. po 1990 r.) - najmłodsze pokolenie, nie mające już żadnego związku z PRL (to taki odległy, mityczny okres, gdy rządziły lewaki) i dla którego Polska, właściwie odkąd pamiętają, jest częścią UE (albo, jak kto woli, znajduje się pod brukselskim butem). Młodzież ta właśnie zyskała prawa wyborcze - jest mocno prawicowa i anty-lewicowa, częściowo jeszcze trochę liberalna.

Tak wyglądają polityczne tendencje poszczególnych generacji na nieco bardziej czytelnym obrazku:

Na podstawie tego można udzielić sensownej odpowiedzi, dlaczego PiS wygrał wybory w 2015 r., podczas gdy wcześniej wielkie sukcesy święciła PO.

W latach 90-tych największy wpływ na skład parlamentu miało pokolenie wychowane w PRL. Stąd też głosy rozkładały się między (w sumie do siebie podobne) partie lewicową (SLD), wiejską (PSL) a konserwatywną (np. AWS). W tym czasie dorastało nowe pokolenie, wychowywane wedle dominującego (w mediach, na uczelniach) światopoglądu liberalnego. Można było nie lubić ęteligętów liberałów (i faktycznie, w latach 90-tych politycy unikali etykietki liberała, bo stanowiło ono rodzaj obelgi, jak obecnie ma to miejsce z "lewakiem"), ale ten pogląd dominował wśród specjalistycznej "kadry", bez której obejść się nie było można, a która zreprodukowała swój światopogląd wychowując ówczesną młodzież. Tak właśnie "stworzono" nową grupę wyborców, która przyniosła sukcesy Platformie w latach 2005 - 2011. Nadal zresztą jest ona bardzo liczna, tyle, że większa już nie będzie, a wręcz odwrotnie.

Ten sam zabieg wychowania sobie wyborców został powtórzony w ciągu ostatnich kilkunastu lat, tyle, że tym razem zrobiono to w duchu "patriotyzmu". Można przyjąć symbolicznie, że ten trend rozpoczął się od otwarcia Muzeum Powstania Warszawskiego z inicjatywy Lecha Kaczyńskiego w 2004 r. Zaowocowało to rosnącym poparciem dla partii odwołujących się do owego "patriotyzmu", czyli dla PiS (tak właśnie PiS "zyskał" poparcie młodzieży), ale i dla Ruchu Narodowego, który wjechał do Sejmu na kukizowej kobyłce, i w mniejszym stopniu dla Korwina. Może się jeszcze zresztą okazać, że żart nt. korwinistów, że są to głównie tępe gimbusy, wcale nie jest taki śmieszny.

Zwłaszcza, że w 2019 r. tej złotej młodzieży, która będzie miała prawa wyborcze, będzie dwa razy więcej, niż teraz - i na tym tle PiS może okazać się jeszcze uosobieniem umiarkowania. Może PiS, mianując na stanowiska rządowe takie betonowe monstra, jak Ziobro, Kamiński czy Macierewicz, chce właśnie w przyszłości oprzeć swoje poparcie na tym nacjonalistycznym elektoracie, gdyż dotychczasowy, "moherowy", będzie coraz mniejszy. Nie ukrywam, że na myśl o tym pałanie entuzjazmem niezbyt mi wychodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz